Rozdział pisany przy tej piosence.
-I co, gotowa na występ?- zapytał Kieran. Właśnie dzisiaj mieliśmy mieć pierwszy koncert. No dla chłopaków nie był to pierwszy, w odróżnieniu do mnie.
-Tak, chyba tak.- nie byłam pewna. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Proszę, brzuchu nie zawiedź mnie. Mam nadzieję, że podczas koncertu mnie nie zaboli, oby. W końcu to też jest jakiś stres.
-Jak damy ci znak, to wyjdziesz na scenę.- powiedział Kit.
-Ok.- zgodziłam się i patrzyłam jak chłopaki znikają na scenie.
Wychyliłam się trochę i spojrzałam na widownię. Bardzo dużo ludzi. Nie wiem, czy wytrzymam to napięcie.
Spokojnie, Megan oddychaj! Wszystko będzie dobrze. Nie ma co się martwić na zapas. Chłopcy nic się nie stresują, więc ja też nie powinnam.
Chłopaki zaczęli grać. Umówiliśmy się tak, że piosenka, którą ja śpiewam z Kieran'em będzie na końcu, jako zakończenie koncertu. Miałam przed sobą dość sporo czekania.
-A teraz nasza nowa piosenka. Powitajcie Megan!- krzyknął Kieran. Teraz moja kolej.
Wzięłam oddech i wyszłam na scenę. Mam nadzieję, że mi się uda.
Od razu oślepiły mnie światła. Po chwili się do tego przyzwyczaiłam i wzięłam mikrofon do ręki.
-Witajcie.- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Publiczność zaczęła piszczeć. Było miło.
Zaczęła grać melodia, więc ja i Kieran zaczęliśmy śpiewać. Nieźle nam to wychodziło. Warto uwierzyć w siebie i spełniać swoje marzenia. Do szczęścia brakuje mi tylko jednej osoby... Zayn'a. Kurde, jaka ja byłam głupia. Żałuję wszystkiego... wszystkiego co źle zrobiłam. On był, to znaczy nadal jest wspaniałym człowiekiem, a ja go tak przekreśliłam tylko dlatego, że raz mnie uderzył. Każdemu mogło się to zdarzyć. Każdy popełnia błędy.
Skończyliśmy koncert. Chłopcy pożegnali się z fanami i zeszliśmy ze sceny.
-Super było!- krzyknął zadowolony Kit.
-O tak.- zgodziłam się.
-Meg, będziesz dalej z nami śpiewać?- zapytał Sean.
-Chłopaki wiecie co, było fajnie, na prawdę. Jesteście boscy... ale ja nie mogę. Nie mogę tak śpiewać. To chyba nie dla mnie.- przyznałam.
-Jasne. Zresztą, tak miało być. Sama miałaś podjąć decyzję. Powiemy naszemu menadżerowi, że z nami już nie wystąpisz.
-Dzięki, nie będzie się gniewał?- zapytałam. Chłopcy dziwnie spojrzeli za mnie. Takie odniosłam wrażenie. Później każdy się uśmiechnął.
-Nie. Mag, chyba masz fana.- zaśmiał się Dean i chłopcy poszli. Tak po prostu sobie odeszli. Ale o jakim fanie oni mówili?
Odwróciłam się na pięcie. Już wiem, o kogo im chodziło.
-Zayn.- uśmiechnęłam się. Przede mną stał mój mąż z bukietem róż. Chyba musiał być na koncercie.
-Megan, ja chciałbym cię przeprosić.- zaczął. Podszedł trochę bliżej i spojrzał na mnie niepewnie. Wyciągnął rękę w moim kierunku, podając mi bukiet. Przyjęłam go.
-Nie musiałeś.- zauważyłam.
-To na przeprosiny.- powiedział.
-Nie przepraszaj.
-Ale...- zaczął. Widać, że był skołowany.
-To ja przepraszam. Nie powinnam się tak zachować.- spuściłam głowę.
-Megan...
-Dopiero jak cię straciłam, jak odeszłam zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczysz.- poczułam, jak jednia samotna łza spływa po moim policzku. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Malik błyskawicznie otarł mój policzek.
-Proszę, nie płacz.- powiedział.
-Ale...- teraz on nie dał mi dokończyć.
-Kocham cię. To ja wtedy źle postąpiłem. To ja teraz powinienem płakać, a nie ty.
-Przepraszam.- powiedziałam jeszcze raz i wtuliłam się w jego tors. Czułam jak wszystkie smutki odchodzą. Było mi dobrze. Postąpiłam źle, że wtedy tak go zostawiłam. Tak się nie robi, tym bardziej, że się tą osobą kocha.- Mogę wrócić?- zapytałam.
-Co to za głupie pytanie, no jasne, że tak.- zaśmiał się Zayn nie wypuszczając mnie z objęć.
-Kocham cię wariacie.- zaśmiałam się.
-Ja ciebie też.- on również się zaśmiał.- Tylko mam jedno pytanie.
-O co chodzi?
-Czy ja naprawdę jestem dla ciebie nikim?- zapytał. No tak. Wtedy strasznie na niego nawrzeszczałam. To było zdanie, którego najbardziej żałowałam. Żałowałam, że je wtedy wypowiedziałam.
-Nie. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
-Dziękuję.- powiedział i mnie pocałował. Tak mi tego brakowało. Jego usta były idealne. Po chwili się od siebie oderwaliśmy.- Proszę, tylko już mnie nie opuszczaj.
-Nie zamierzam.- spojrzał na mnie i dotknął mojego brzucha.
-Jeszcze raz przepraszam.- powiedział.
-Zapomnijmy o tym.
-Chłopczyk, czy dziewczynka?- zapytał.
-Chłopczyk.- uśmiechnęłam się.
-Jak go nazwiemy?
-Może Nathan.
-Świetne imię.
-Pomożesz mi zabrać walizki?- zapytałam.
-Tak, a w ogóle to gdzie ty mieszkałaś?
-U pewnej znajomej.- zaśmiałam się.
-Znam ją?
-Tak.- zaśmiałam się. Och, gdyby on wiedział.- Przyjechałeś samochodem?
-Tak.- zaczęliśmy iść korytarzem. Szybko wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do auta.- Gdzie mam jechać.
-Do pani Payne.- powiedziałam.
-Co?- zapytał i się zaśmiał. Nie liczyłam na taką reakcję.- Żarty sobie ze mnie robisz?
-Nie.
-A ona wie o Patty?
-Powiedziałam jej. Musiałam. Nie mogłam jej okłamywać.- przyznałam.
-Ok. Nic się nie stało. A wie, dlaczego się wyprowadziłaś?
-Nie, nie mówiłam jej o tym. Powiedziałam tylko, że się pokłóciliśmy.
-To dobrze. Nie mógłbym tam tak wejść i spojrzeć na nią, gdyby wiedziała.
-Nie bój się, nie wie.
Teraz zauważyłam, że przyjechaliśmy na miejsce.
-Wejdziemy tam razem.- postanowiłam. Zayn nie miał nic przeciwko. Razem weszliśmy do mieszkania.
-Przyprowadziłam gościa!- krzyknęłam.
-Mamusia!- krzyknęła Patty i wbiegła do przedpokoju. Zatrzymała się przy nas.-Tatuś?- zapytała. Była zdziwiona.- Tatuś.- teraz już powiedziała normalnie i przytuliła mulata. Nie powinnam odbierać Pat ojca. Teraz widzę jak bardzo go kocha.
-Kogo my tu mamy.- pani Payne się zaśmiała.- Wszystko ok?- zapytała.
-Tak. Pani musi wybaczyć, ale się wyprowadzam.- uśmiechnęłam się do niej.
-Cieszę się.
Chwyciłam Malika za rękę i poszliśmy do pokoju, w którym przebywałam. On pomógł mi się spakować i mogliśmy wyjeżdżać.
-Dziękuję za wszystko.- przytuliłam rodziców Liam'a.
-To nie jest jeszcze koniec twoich nieszczęść.- powiedziała mi pani Payne na ucho. Że co? Spojrzałam na nią.- Tylko cię ostrzegam.- powiedziała i poszła do pokoju. Ona się dobrze czuła? Nie wiedziałam, o co jej chodzi.
Wyszliśmy z mieszkania. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
Gdy weszłam do pomieszczenia, odczułam szczęście. Nareszcie!
-Ok. Patty muszę ci powiedzieć, że będziesz miała brata.- powiedziałam malutkiej.
-Jest!- zaczęła skakać ze szczęścia.
-Teraz będziemy już szczęśliwą rodziną.- powiedział Zayn i mnie przytulił. Oj tak, wierzę w to.
________________________________________________
Hey, tutaj ja :D
Wiem, że długo czekaliście, ale nareszcie napisałam rozdział.
Przepraszam, że taki nudny. Kompletnie nie wiedziałam, co mam napisać. Jak to rozegrać, no ale wyszło to, co wyszło.
Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
Do następnego.
Kocham Was.
-I co, gotowa na występ?- zapytał Kieran. Właśnie dzisiaj mieliśmy mieć pierwszy koncert. No dla chłopaków nie był to pierwszy, w odróżnieniu do mnie.
-Tak, chyba tak.- nie byłam pewna. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Proszę, brzuchu nie zawiedź mnie. Mam nadzieję, że podczas koncertu mnie nie zaboli, oby. W końcu to też jest jakiś stres.
-Jak damy ci znak, to wyjdziesz na scenę.- powiedział Kit.
-Ok.- zgodziłam się i patrzyłam jak chłopaki znikają na scenie.
Wychyliłam się trochę i spojrzałam na widownię. Bardzo dużo ludzi. Nie wiem, czy wytrzymam to napięcie.
Spokojnie, Megan oddychaj! Wszystko będzie dobrze. Nie ma co się martwić na zapas. Chłopcy nic się nie stresują, więc ja też nie powinnam.
Chłopaki zaczęli grać. Umówiliśmy się tak, że piosenka, którą ja śpiewam z Kieran'em będzie na końcu, jako zakończenie koncertu. Miałam przed sobą dość sporo czekania.
-A teraz nasza nowa piosenka. Powitajcie Megan!- krzyknął Kieran. Teraz moja kolej.
Wzięłam oddech i wyszłam na scenę. Mam nadzieję, że mi się uda.
Od razu oślepiły mnie światła. Po chwili się do tego przyzwyczaiłam i wzięłam mikrofon do ręki.
-Witajcie.- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Publiczność zaczęła piszczeć. Było miło.
Zaczęła grać melodia, więc ja i Kieran zaczęliśmy śpiewać. Nieźle nam to wychodziło. Warto uwierzyć w siebie i spełniać swoje marzenia. Do szczęścia brakuje mi tylko jednej osoby... Zayn'a. Kurde, jaka ja byłam głupia. Żałuję wszystkiego... wszystkiego co źle zrobiłam. On był, to znaczy nadal jest wspaniałym człowiekiem, a ja go tak przekreśliłam tylko dlatego, że raz mnie uderzył. Każdemu mogło się to zdarzyć. Każdy popełnia błędy.
Skończyliśmy koncert. Chłopcy pożegnali się z fanami i zeszliśmy ze sceny.
-Super było!- krzyknął zadowolony Kit.
-O tak.- zgodziłam się.
-Meg, będziesz dalej z nami śpiewać?- zapytał Sean.
-Chłopaki wiecie co, było fajnie, na prawdę. Jesteście boscy... ale ja nie mogę. Nie mogę tak śpiewać. To chyba nie dla mnie.- przyznałam.
-Jasne. Zresztą, tak miało być. Sama miałaś podjąć decyzję. Powiemy naszemu menadżerowi, że z nami już nie wystąpisz.
-Dzięki, nie będzie się gniewał?- zapytałam. Chłopcy dziwnie spojrzeli za mnie. Takie odniosłam wrażenie. Później każdy się uśmiechnął.
-Nie. Mag, chyba masz fana.- zaśmiał się Dean i chłopcy poszli. Tak po prostu sobie odeszli. Ale o jakim fanie oni mówili?
Odwróciłam się na pięcie. Już wiem, o kogo im chodziło.
-Zayn.- uśmiechnęłam się. Przede mną stał mój mąż z bukietem róż. Chyba musiał być na koncercie.
-Megan, ja chciałbym cię przeprosić.- zaczął. Podszedł trochę bliżej i spojrzał na mnie niepewnie. Wyciągnął rękę w moim kierunku, podając mi bukiet. Przyjęłam go.
-Nie musiałeś.- zauważyłam.
-To na przeprosiny.- powiedział.
-Nie przepraszaj.
-Ale...- zaczął. Widać, że był skołowany.
-To ja przepraszam. Nie powinnam się tak zachować.- spuściłam głowę.
-Megan...
-Dopiero jak cię straciłam, jak odeszłam zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczysz.- poczułam, jak jednia samotna łza spływa po moim policzku. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Malik błyskawicznie otarł mój policzek.
-Proszę, nie płacz.- powiedział.
-Ale...- teraz on nie dał mi dokończyć.
-Kocham cię. To ja wtedy źle postąpiłem. To ja teraz powinienem płakać, a nie ty.
-Przepraszam.- powiedziałam jeszcze raz i wtuliłam się w jego tors. Czułam jak wszystkie smutki odchodzą. Było mi dobrze. Postąpiłam źle, że wtedy tak go zostawiłam. Tak się nie robi, tym bardziej, że się tą osobą kocha.- Mogę wrócić?- zapytałam.
-Co to za głupie pytanie, no jasne, że tak.- zaśmiał się Zayn nie wypuszczając mnie z objęć.
-Kocham cię wariacie.- zaśmiałam się.
-Ja ciebie też.- on również się zaśmiał.- Tylko mam jedno pytanie.
-O co chodzi?
-Czy ja naprawdę jestem dla ciebie nikim?- zapytał. No tak. Wtedy strasznie na niego nawrzeszczałam. To było zdanie, którego najbardziej żałowałam. Żałowałam, że je wtedy wypowiedziałam.
-Nie. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
-Dziękuję.- powiedział i mnie pocałował. Tak mi tego brakowało. Jego usta były idealne. Po chwili się od siebie oderwaliśmy.- Proszę, tylko już mnie nie opuszczaj.
-Nie zamierzam.- spojrzał na mnie i dotknął mojego brzucha.
-Jeszcze raz przepraszam.- powiedział.
-Zapomnijmy o tym.
-Chłopczyk, czy dziewczynka?- zapytał.
-Chłopczyk.- uśmiechnęłam się.
-Jak go nazwiemy?
-Może Nathan.
-Świetne imię.
-Pomożesz mi zabrać walizki?- zapytałam.
-Tak, a w ogóle to gdzie ty mieszkałaś?
-U pewnej znajomej.- zaśmiałam się.
-Znam ją?
-Tak.- zaśmiałam się. Och, gdyby on wiedział.- Przyjechałeś samochodem?
-Tak.- zaczęliśmy iść korytarzem. Szybko wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do auta.- Gdzie mam jechać.
-Do pani Payne.- powiedziałam.
-Co?- zapytał i się zaśmiał. Nie liczyłam na taką reakcję.- Żarty sobie ze mnie robisz?
-Nie.
-A ona wie o Patty?
-Powiedziałam jej. Musiałam. Nie mogłam jej okłamywać.- przyznałam.
-Ok. Nic się nie stało. A wie, dlaczego się wyprowadziłaś?
-Nie, nie mówiłam jej o tym. Powiedziałam tylko, że się pokłóciliśmy.
-To dobrze. Nie mógłbym tam tak wejść i spojrzeć na nią, gdyby wiedziała.
-Nie bój się, nie wie.
Teraz zauważyłam, że przyjechaliśmy na miejsce.
-Wejdziemy tam razem.- postanowiłam. Zayn nie miał nic przeciwko. Razem weszliśmy do mieszkania.
-Przyprowadziłam gościa!- krzyknęłam.
-Mamusia!- krzyknęła Patty i wbiegła do przedpokoju. Zatrzymała się przy nas.-Tatuś?- zapytała. Była zdziwiona.- Tatuś.- teraz już powiedziała normalnie i przytuliła mulata. Nie powinnam odbierać Pat ojca. Teraz widzę jak bardzo go kocha.
-Kogo my tu mamy.- pani Payne się zaśmiała.- Wszystko ok?- zapytała.
-Tak. Pani musi wybaczyć, ale się wyprowadzam.- uśmiechnęłam się do niej.
-Cieszę się.
Chwyciłam Malika za rękę i poszliśmy do pokoju, w którym przebywałam. On pomógł mi się spakować i mogliśmy wyjeżdżać.
-Dziękuję za wszystko.- przytuliłam rodziców Liam'a.
-To nie jest jeszcze koniec twoich nieszczęść.- powiedziała mi pani Payne na ucho. Że co? Spojrzałam na nią.- Tylko cię ostrzegam.- powiedziała i poszła do pokoju. Ona się dobrze czuła? Nie wiedziałam, o co jej chodzi.
Wyszliśmy z mieszkania. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
Gdy weszłam do pomieszczenia, odczułam szczęście. Nareszcie!
-Ok. Patty muszę ci powiedzieć, że będziesz miała brata.- powiedziałam malutkiej.
-Jest!- zaczęła skakać ze szczęścia.
-Teraz będziemy już szczęśliwą rodziną.- powiedział Zayn i mnie przytulił. Oj tak, wierzę w to.
________________________________________________
Hey, tutaj ja :D
Wiem, że długo czekaliście, ale nareszcie napisałam rozdział.
Przepraszam, że taki nudny. Kompletnie nie wiedziałam, co mam napisać. Jak to rozegrać, no ale wyszło to, co wyszło.
Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
Do następnego.
Kocham Was.
Doczekałam się ;D ciekawa jestem o co chodziło pani Payne...
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, czekam na więcej :-)
Ula.
Oto Ja ! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny ! <3
TAAAAAAAAAAAAAAK !
Zayn i Meg się pogodzili !
Czeeekałam na to :*
Super ;)
Jak to nie koniec kłopotów ?
Czy pani Payne nie powinna być wróżką ? ;o
Coś typu "Wróżbita Maciej", tylko że w wersji Pani Payne ! xD
No i ten...
Nie wiem co pisać xD
Czekam na nn xx
Mwahh ♥
@Paula_97_
Jejciu :') Boski rozdział!
OdpowiedzUsuńWarto było czekać :-)
Uwielbiam Cię po prostu!!!
Dobrze że do sb wrócili :**
Zdziwiły mnie jedynie słowa Pani Payne.... No no rb się znowu ciekawie!
Czekam na nn! <3
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com