niedziela, 4 sierpnia 2013

56. Ucieczka...

    Jestem już miesiąc w ciąży. Tydzień temu powiedziałam o tym Zayn’owi i od razu pożałowałam swojej decyzji. Malik strasznie się zmienił. Nie mogę z nim wytrzymać! Zrobił się strasznie opiekuńczy. Nawet sama nie mogę ruszać się z pokoju. Zaczyna mnie to irytować. Jestem ciekawa, kiedy zabroni mi samej chodzić do toalety? Nie mogę go znieść! Całymi dniami siedzę w pokoju, bo jak sądzi Zayn, tam mi się nic nie stanie. Mam tego po dziurki w nosie. Muszę coś z tym zrobić.
   Wyszłam z pokoju, chociaż wcale nie uzyskałam na to zgody. Ugh… Jestem tak zdenerwowana.
   Poszłam do salonu, gdzie prawdopodobnie siedział Zayn i oglądał telewizję. Nie myliłam się. Mój mąż rzeczywiście siedział przed telewizorem.
-Zayn, musimy pogadać.- zaczęłam.
-Czemu wyszłaś z pokoju? Co się stało?
-Nie mogę tam wytrzymać.- powiedziałam.
-Niby dlaczego?- zapytał Malik.
-Słuchaj, zaczyna mnie wkurzać to, że nie mogę nigdzie wyjść, ani nic sama zrobić. Nie jestem jakoś obłożnie chora. Przecież ciąża nie jest chorobą.
-Nie rozumiesz, że ja się o ciebie boję?
-Nie jestem małym dzieckiem.- zauważyłam. Z nim się chyba już nie da normalnie porozmawiać. Za kogo on mnie ma? Nie jestem żadnym bobasem, którym trzeba się zajmować 24h na dobę.
-Wiem, ale nie chcę, żeby znowu powtórzyła się sytuacja co kiedyś.- powiedział Zayn.
-To był wypadek. Zrozum.
-No nie wiem.
-Że co? Ty myślisz, że ja to zrobiłam specjalnie? Myślisz, że celowo spadłam z tych schodów?
-Nie wiem. Wszystko możliwe.- myślałam, że się przesłyszałam. On mnie obwiniał o to całe zajście. Co on sobie myślał?
-Nie będę z tobą gadać. Nie będę zniżać się do twojego poziomu.- powiedziałam i wróciłam do sypialni. Nie wiem czemu, ale się rozpłakałam. Jak on mógł powiedzieć mi,  że to wszystko moja wina? On nie wie o tym, że ja tego nie chciałam?
   Po chwili ktoś zapukał do drzwi i je otworzył. To Zayn.
-Meg, przepraszam, ja nie chciałem tego powiedzieć.- usiadł koło mnie na łóżku.- Meg, to nie tak.- dotknął mojego ramienia, ale ja odepchnęłam jego rękę.
-Zostaw mnie.- powiedziałam.
-Meg. Nie gniewaj się na mnie. Wiesz, że tego nie chciałem.- bronił się mulat.
-Tego to ja nie wiem- zaśmiałam się.
-Kotek no. Przecież wiesz, że cię kocham.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Na ciebie nie da się długo gniewać.- zaśmiałam się.
-To przez mój urok osobisty.- zażartował Malik.
-Oj,  nie bądź tego aż tak pewien.
-Co, nie podobam ci się?- zapytał zdezorientowany Zayn.
-Podobasz, podobasz.- zapewniłam.
-Tak myślałem.
-Ok. A teraz musisz mi coś obiecać.
-Co takiego?- zapytał mój mąż.
-Że przestaniesz być tak opiekuńczy.- poprosiłam.
-Dobrze. Spróbuję.
-Dziękuję.
-Dobra, to co robimy?- zapytał Malik.
-Nie wiem. Może jak na razie obejrzymy film. Później się coś wymyśli.- zaproponowałam.
-Ok. To dobry pomysł.
   Zeszliśmy na dół do salonu. Zayn wybrał film. Komedię. Będzie interesującą i śmiesznie. 
-Ja z wami będę oglądać!- krzyknęła Patty zbiegając ze schodów.
-Już skończyłaś się bawić?- zapytałam.
-Tak.- odpowiedziała mała i usiadła obok mnie na kanapie.
-No dobrze.
   Mój mąż włączył film i usiadł koło nas. Wszyscy wspólnie oglądaliśmy komedię. Pat cały czas się wierciła, ale dzielnie wytrzymała. 

   Po skończonym filmie Patty pobiegła bawić się do swojego pokoju, a ja postanowiłam, że odwiedzę moich przyjaciół. Dawno u nich nie byłam i już za nimi tęsknię. 
-Idę do Emmy i Lou.- oznajmiłam.
-Jak to?- zdziwił się Zayn. Nie wiem, o co mu chodziło.
-Idę ich odwiedzić. Dawno u nich nie byłam.- wyjaśniłam. Czy to było aż tak dziwne? Po prostu chcę odwiedzić moich znajomych, a Malik mi w tym przeszkadza.
-Nigdzie nie idziesz!- zabronił mi Zayn. Myślałam, że źle usłyszałam. Że niby on mi tego zabraniał? To niedorzeczne. 
-Niby dlaczego?- zapytałam i zaczęłam zmierzać do drzwi. Mąż zagrodził mi drogę.
-To niebezpieczne.
-Mam to gdzieś!- krzyknęłam. – Nie zabronisz mi iść!- sprzeciwiłam mu się, bo co innego mogłam zrobić? Musiałam wziąć się w garść. Nie mogę całymi dniami siedzieć w domu.
-Nie byłbym tego taki pewien.- powiedział i chwycił mocno moje nadgarstki.
-Aua!- poskarżyłam się.- To boli! Puść mnie!
-Nigdzie nie idziesz!- powtórzył Zayn.
-Nie zabronisz mi!- spróbowałam mu się wyrwać, ale mi nie wyszło.
-Czyżby?- zapytał. 
   Wyrwałam mu się, i chciałam wybiec z domu, jednak on mnie chwycił i uderzył w twarz. Strasznie zabolało. Ledwo co stałam na nogach.
-Nienawidzę cię!- krzyknęłam i się mu wyrwałam. Pobiegłam w stronę pokoju małej i szybko tam weszłam. Chcąc nie chcąc zaczęłam płakać.
-Co się stało?- zapytała Pat.
-Dzisiaj nie będziemy spać w domku.- powiedziałam i zaczęłam ją pakować. Nie mogłam zostać z tym wariatem w jednym domu. Zaczęłam się go bać. Zayn jest nieprzewidywalny. Żyłam z nim już 5 lat i jeszcze tego nie zauważyłam? Jaka ja byłam głupia.
-To gdzie będziemy spać?
-To niespodzianka.- uśmiechnęłam się.
-Mamusiu?- zapytała mała.
-Co kochanie?
-Co ci się stało, dlaczego płaczesz i masz czerwoną twarz?
-Nic.- powiedziałam i natychmiast dotknęłam mojej twarzy. Zabolało. Z pewnością małej chodziło o czerwony ślad, który został mi po uderzeniu Zayn'a
   Jak najszybciej spakowałam wszystkie rzeczy małej i poszłam z nią do mojej sypialni. Teraz muszę spakować siebie.
   Zaczęłam wkładać do walizki najpotrzebniejsze rzeczy. Z szafy wyciągnęłam  najważniejszą rzecz: naszyjnik.
-Meg, nie idź. Ja nie chciałem.- do sypialni wszedł Zayn.
-Zostaw mnie.- powiedziałam i jak najszybciej wzięłam walizkę do ręki. Chwyciłam małą za rękę i zaczęłam schodzić na dół.
   Szybko ubrałam buty i chciałam wyjść, ale powstrzymał mnie Zayn.
-Megan, ja nie chciałem.- powiedział.
-Puść mnie, albo zaraz zadzwonię na policję.- ostrzegłam. Już nie próbował mnie zatrzymać. Cofnął się z drogi i mogłam wyszłam z domu.
   Jak najszybciej oddaliłam się od mojego miejsca zamieszkania. Na szyję założyłam naszyjnik z napisem: Żyj Snami ten, który dostałam od Liam'a. Jak go noszę to nie spotykają mnie nieszczęścia. Czuję, że on przynosi mi szczęście, chociaż raz już zawiódł. Wtedy kiedy był ten wypadek, to miałam go na sobie i pomimo tego, ciężarówka w nas wjechała. Ale może tak miało być. Może to miało być te moje szczęście. Tak Liam się nie męczył, a nie wiadomo, jak potoczyłoby się wszystko dalej. Nie wiadomo, czy Daddy czasem nie męczyłby się w swojej chorobie. Chociaż już nie pamiętam co mu było.
-Mamusiu, gdzie idziemy?- zapytała Patty.
-Do cioci Emmy i wujka Louis’a.-odpowiedziałam. 

________________________________________________________

Teraz na pewno mnie zabijecie. No cóż, ostrzegałam.
Przepraszam wszystkich, którzy czytają tego bloga. Meg i Zayn mieli być szczęśliwi, ale jednak zadecydowałam, że tak nie będzie. Zrobiłam to tylko dlatego, ponieważ nie chcę jeszcze kończyć tego bloga. Mam nadzieję, że nie jesteście aż tak na mnie złe ;)
Nie martwcie się,  jeszcze wszystko się ułoży, no oczywiście, jeżeli będziecie tego chciały ;)

Do następnego ;)
Kocham Was.

4 komentarze:

  1. No ja cię chyba uduszę ! :)
    Jak mogłaś noo !!!!
    Ugh...
    No ejjjj !!
    oni mieli być szczęśliwi !

    Zayn ty dupku, idioto, buraku, bałwanie i leszczu jak mogłeś ją uderzyć ?! No ja się pytam jak ?!

    Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży i Meg będzie szczęśliwa z Zayn'em :)

    Koocham ♥
    Mwahh <3

    PS.: Tak na serio, to nie chcę cię udusić, wiesz o tym c'nie ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że wiem ;p
      Też Cię kocham ♥

      Dominika.

      Usuń
  2. to stawia Malika w innym świetle :D
    ale jest ok. mi się podoba.
    znaczy, nie popieram jego zachowania, jednak taki zwrot akcji jest ok :D

    zapraszam również do mnie:
    http://takemetodifferentworld.blogspot.com/
    http://one69direction69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko! Zayn... Co ty wyprawiasz...
    Złyy on.
    Szkoda, ze tak sie potoczyło.
    Jestem ciekawa co dalej.
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń